wtorek, 11 listopada 2008
Bądźmy szczerzy do bólu, gdyż to pomaga zachować zdrowie psychiczne w jak najlepszym porządku. Tak myślę.
sobota, 16 sierpnia 2008
Odchyły
Kiedy Wisła przegrywała, prosiła o jeszcze jednego gola dla przeciwników.
Poza tym Marta Chyła podobno chce się wypisać z Olsztyna Wschodniego i skasować swojego bloga.
Cytat: ,,Blogi to straszna gejoza."
sobota, 9 sierpnia 2008
pudelek wersja kolejna
niedziela, 20 lipca 2008
czwartek, 17 lipca 2008
Landlord
wasz pantofel donosi!
czy związek mj i pb rozbił krwl chcąc wkręcić się na darmowy wyjazd do holandii?
zostawiamy was z tym pytaniem
czwartek, 10 lipca 2008
wtorek, 8 lipca 2008
wtorek, 1 lipca 2008
wstrząsające wieści z pudelek.pl
AAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
poniedziałek, 30 czerwca 2008
Konkurs im. Marii Janion
ogłasza pierwszą edycję konkursu poetyckiego im. Marii Janion
1. W konkursie może wziąć udział każdy oprócz członków stowarzyszenia Olsztyn Wschodni.
2. Tematyka prac jest dowolna.
3. Należy przesłać jeden wiersz w jednym egzemplarzu + dane osobowe na adres olsztynwschodni@o2.pl
4. Prace przyjmujemy do do końca września 2008.
5. Ogłoszenie wyników już w październiku.6. Przewidziano nagrody, w tym nagrodę pieniężną dla pierwszego miejsca.
http://www.olsztynwschodni.blogspot.com/
niedziela, 29 czerwca 2008
w tym akurat miejscu analizuję tragedię
zgony i poezję Czechowicza
schowany po szyję w trawię
próbuję ogarnąć tętniącą szesnastkę
a wieża jakby wbita w sam środek
udaję boga
może po prostu zepsuty krzyż
jak można ogarnąć to wszystko
gdy telekomunikacja udaję
eschatologię
i zbawienie również
na zbawienie przyjdzie jeszcze czas
mówi
zbawieniem zajmiemy się po tym jak przestaną
rosnąć paznokcia
komórka jajowa się zatrzyma w połowie drogi
mówi
obetnij żabce nogę
zabij komara brutalnie
spuść wodę bezczelnie
obsikaj sobie spodnie
złóż ofiarę z siebie
kasownikowi
komunikacji
miejskiej
amen
niedziela, 22 czerwca 2008
uderz w sziszę, cicha się odezwie!
literatka
paru poetów poszło za nią dalej niż brzeg łóżka
mieli to w biografii zazwyczaj z żoną dzieckiem
i załączonym podaniem o pracę
przez wszystkie strony ulicy
_____
PS. Osoby, które mają już dwie nieobecności na Cichej - jak Pani Marta, Pan Krystian i Pan Krzysztof - proszone są o niezwłoczne stawienie się na indywidualne ustne konsultacje.
piątek, 20 czerwca 2008
Baobabu nie było
KONSPEKT LEKCJI. KLASA I GIMNAZJUM
TEGO BAOBABU NIE BYŁO TU WCZEŚNIEJ!
JAK ODMIENIAĆ RZECZOWNIKI SPRAWIAJĄCE TRUDNOŚCI?
Przedmiot: hc język polski
Data: 03.12.2007 r.
Klasa: I
Student: Marta Chyła
Nauczyciel: mgr Iwona
Metodyk: dr Jacek
Ilość jednostek lekcyjnych: 1
Cele dydaktyczne:
Uczeń:
-- jest świadomy istotności prawidłowej odmiany rzeczowników w życiu codziennym, a to zajebiście ważne jest;
-- utrwala swobodne nazywanie przypadków;
-- zdaje sobie sprawę z istotności poprawnej pisowni;
-- potrafi zastosować zasady w praktyce;
-- ćwiczy ortografię;
-- ćwiczy posługiwanie się słownikiem poprawnej polszczyzny;
-- uzupełnia związki frazeologiczne, potrafi je wyjaśnić
Poziom postaw:
a) obszar języka
-- Uczeń dba o poprawność ortograficzną wypowiedzi
-- Dba o właściwą fleksję rzeczowników
b) obszar komunikacji międzypersonalnej
-- Uczeń potrafi zabrać głos.;
-- Potrafi pracować na lekcji i nikomu nie spuścić wpierdoló
Metody:
a) poszukująca
b) podająca
c) eksponująca
Środki dydaktyczne:
a) ,,Język polski. Nauka o języku dla klasy pierwszej gimnazjum”
b) Karta pracy
c) Zadania dla 3. grup na kartonie
d) Słownik poprawnej polszczyzny
e) Amfetamina
Tok lekcji:
| Czynności nauczyciela | Czynności uczniów | Środki dydaktyczne |
Wstęp | Sprawdzam pracę domową | Czytają pracę domową | __ |
Mówię o tym, jak ważne jest bezbłędne pisanie i mówienie. Palę cygaro, mrużę oczy, patrzę w okno, jakbym widziała na parkingu sens życia, którego oni nigdy nie poznają. -- Dlaczego należy poprawnie pisać/mówić? -- pomyłki/niezrozumienie Bal (zabawa), balu – Bal (kloc), bala Strach (lęk), strachu – strach (na wróble), stracha Zamek (budynek), zamku – zamek (w drzwiach), zamka | Słuchają, oglądają Do tablicy, uzupełniają, mdleją | __ | |
Rozwin ię cie | Rzucam im w twarz karty pracy. Trzy zadania. 1) Samodzielne uzupełnianie tekstu à tam, gdzie są pewni. 2) Wspólne sprawdzanie à wyjaśnienie zasad. Ustalamy reguły. Zapisujemy je (skrótowo) na tablicy i w zeszytach. Piję wódkę. | Wykonują zadania, sprawdzamy | Karta pracy |
3 grupy. Odmień, jeśli to możliwe, poniższe wyrazy i zastosuj je w dialogach. Jeśli nie, wybierzesz sobie palec, który ci odetnę. I – PODRÓŻ (muzeum, B., l.mn.) (Włochy, Msc.) (karaoke, Msc.) (przystanek, D., l.p.) (yamaha, C., l.p.) (radio, D., l.p) II – INTERNET (portal, D.) (Tlen, Gadu-Gadu, B.) (blog, B., l.p.) (e-mail, B., l.p.) (czat, B., l.p.) III – ZAKUPY (e-bay, N., l.p.) (Real, D., l.p.) (kasza manna, D., l.p.) (kakao, D., l.p.) (wideo, D., l.p.) (batonik Mars – B., l.p.) [temat] Pomagam, zachęcam do korzystania Odczytujemy dialogi. Zastanawiamy się nad poprawnością zapisu. Cała klasa. Jeśli źle, rzucam pogardliwe spojrzenie, i mówię, że do niczego nie dojdą w życiu. | Odczytują polecenie z karty na tablicy, odmieniają wyrazy, następnie piszą z nimi dialog w zeszycie. Pracują we dwie osoby (ławka). Odczytują razem. Jeśli się mylą, wpakowuję w ich kolegę cały magazynek. | Karta z zadaniem | |
Karta pracy. Zadanie. Uzupełnij związki frazeologiczne… Pomagam, jeśli nic im nie wychodzi. Mówię o tym, jaka jestem zajebiste. W każdym ruchu, kiedy się przemieszczam po klasie. | Wykonują zadanie, odczytują. | Karta pracy | |
Zakończenie | Podsumowanie. Czego się dziś nauczyliśmy? Przypalam kogoś papierosem. Jakie poznaliśmy reguły? Z jakiego słownika należy korzystać Dlaczego warto pisać i mówić poprawnie? Praca domowa: 6/63, ewentualnie – dokończenie karty pracy | Odpowiadają. | __ |
Konspekt może ulec zmianie.
Wszystko może ulec zmianie.
wtorek, 10 czerwca 2008
Dzisiaj
Jezus nienawidzi
Retrospekcja 01
nie ma miłości i nigdy nie było
w jednym z tych miejsc
gdzie blichtr zbliża się do ulicy
poprzez nasze ciała
zapytałaś się czy wierze Świetlickiemu
uwierzyłem że nie
Dzisiaj
do autobusu wsiadł kolega z podstawówki
ten który potruł rybki w sali od biologii
a później zrobił bachora koleżance mojej siostry
Jezus nienawidzi
wszyscy pójdziemy do piekła
Retrospekcja 02
Zanurzyłem głowę w wódce
na osiem to zrobiłem
promotor mi powiedział:
Panie Michale porusza się pan po cienkiej linii
nie uwierzyłem
Dzisiaj
Jezus nas nienawidzi
ja oglądam wypadek na 16
jak dobry film animowany
tylko policja zdradza
mistyfikacje i jakieś przegięcie
Jezus nienawidzi nas
samochody nie pójdą do piekła
wtorek, 3 czerwca 2008
Wielki pożar połknął studio filmowe
takie rzeczy to tylko w l.a.
choć
czasami struktura narracji filmowej
jest tak bardzo zbliżona do oddychania
że
po tym wszystkim mogę tylko zmienić
miejsce w którym znajduje się
znak wskazujący wyjście ewakuacyjne
zielony prostokąt z czymś podobnym do człowieka
tak samo jak moje odbicie jest podobne
do człowieka choć to dla mnie za mało
trzeba poprzestawiać strzałki
żeby w razie pożaru
bądź kolejnego niepowodzenia
nie pomylić drzwi z oknem
czwartek, 22 maja 2008
poniedziałek, 5 maja 2008
Pierwszy polski wiersz "Emo"
Jest pełen zła
Przepełnionego nicością
Człowiek-
Bezsensowna kukła
Marna wobec bezsensu
Beznadziejnie beznadziejny żywot
W swojej beznadziei stanie niedługo
Na krawędzi swojej beznadziejnej beznadziejności
I runie w bezmiar chaosu i niczego
Bo nic nie ma
Nie ma nic
O Boże!
Gdybyś był, choć wiem że Cię nie ma
To byś nas wszystkich kopnął w dupę
Mimo, że nie masz nóg
No i Cię przecież nie ma
Płaczę nad tym, że muszę umrzeć
Płaczę nad tym, ze muszę żyć
Ja-totalna beznadzieja w totalnej beznadziei
sobota, 3 maja 2008
królewski dzień
Po przebudzeniu moczy usta w najwyśmienitszym winie z porzeczek czarnych jak kosmos, gasi ból niedoskonałości świata i pragnienie jego doskonałości, daje butelce przejrzystość, natchniony może pełnić królewskie obowiązki
Pierwsi przed królem meldują się oficerowie straży królewskiej, przedstawiają zaistniałe problemy i notują wydawane przez króla rozkazy Przed odejściem składają królowi serdeczne życzenia a król daje im swoje błogosławieństwo.
król dawno przestał widywać się z polityczno-urzędniczą hołotą, kiedyś w chwili szału chciał ją nawet całą rozpędzić, ale najbliżsi dworzanie załagodzili królewski gniew siarczystą porcją aquavitu, od tamtej pory swą polityczną działalność ograniczył do naznaczania królewskim moczem bram urzędów, z których funkcjonowania nie był zadowolony, szef naznaczonego urzędu podawał się wówczas do dymisji, a cała kadra kierownicza wymieniała się w przeciągu tygodnia.
król poza dworskimi balami lubuje się również w wycieczkach po stolicy, uważając, że jedynie przebywanie wśród poddanych pozwola mu zrozumieć ich problemy, a co za tym idzie także problemy całego królestwa.
Kiedy król jedzie autobusem, poddani z szacunku dla jego majestatu ustępują mu przynajmniej dziesięć miejsc, on jednak nie wywyższa się mówi do nich, z odważniejszymi nawet rozmawia
król bacznie obserwuje poddanych, często w celach eksperymentalnych udaje żebraka, sprawdzając w ten sposób czy poddani są bogaci, biedni, skąpi, hojni, współczujący, czy podli, ci najpodlejsi ponoszą zasłużoną karę w przeciągu tygodnia, a najhojniejsi cieszą się królewskim błogosławieństwem.
Wieczorem na dworze trwa bal, król pije i milczy pośród chichotu pijanej arystokracji, potem wstaje oddala się i znika za drzewami, zostawiając gawiedź w cichej niepewności.
król oparty jest o królewski dąb i pogrążając się w melancholijnym zastanowieniu nad istotą kosmosu zasypia ozdobiony purpurowymi wymiocinami.
Chroniąc królewskiego bezpieczeństwa straż królewska odwozi śpiącego do pałacu, gdzie umyją i ubiorą go zaufani słudzy, król obudzi się wściekły nie widząc nieba nad głową, najpierw będzie kazał scinać głowy, a gdy trochę ochłonie, zacznie szukać niegodziwców, których mordy mógł będzie uraczyć pieczęcią królewskiego tulipana.
czwartek, 24 kwietnia 2008
Chwila zejścia
Minęła sekunda.
Minęły dziesiątki lat.
To nie Berlin Bruno!
Wiesz, mogłeś się pomylić
Bo do wczoraj były tu Niemcy
Rozbłękitniało niebo pod urokiem jego skrzydeł.
Jest sam.
Jego znajomi wszyscy już upadli.
Zezwierzęcili się.
Zezczłowieczyli.
poniedziałek, 21 kwietnia 2008
Slam
Dzięki tym tworom z pogranicza poezji rozdysponowałem następnie stówkę w barze:
PĘPEK
Wskutek znikomej ilości światła, które do niego dociera jest bardzo samotny i opuszczony. Jego najbardziej krwawym punktem są narodziny, potem zaczyna się usuwać w cień ciała. Ból brzucha to najczęściej płacz naszego pępka.
PALCE
Bardzo ruchliwe i niecierpliwe. Bezwstydnie zagłębiają się w zakamarkach i tajemnicach. Jednak jedyne co odkrywają to że, skóra jest delikatna, woda mokra, a sól słona. Kiedyś widziałem odważny palec. Był zaklejony plastrem, który mówił wszystko o tym odmieńcu, wygnanym i zranionym.
WŁOSY
Bardzo nierzeczywiste i nieśmiałe. Domyślają się jedyne co oferują to krótkotrwała i pusta przyjemność zmysłowa. Niektóre kobiety, które odkryły ten wstydliwy fakt, zapuszczają je w warkocz.
niedziela, 20 kwietnia 2008
sobota, 19 kwietnia 2008
czwartek, 17 kwietnia 2008
środa, 16 kwietnia 2008
Przepis
Nie używaj przy tym przymiotników
Jeśli ci się to uda
Zostaniesz poetą
Będziesz jednym zdaniem potrafił
Wyrazić życie
Wyrazić siebie w sobie
Ludzie uklękną
Czarne anioły uniosą cię do nieba
No chyba że jakiś święty Piotr poezji
Rozgoni twoje demony
Roztrzaskasz się wtedy o formę
Ale przynajmniej będziesz potrafił
Opisać swój pokój
wtorek, 15 kwietnia 2008
poniedziałek, 14 kwietnia 2008
sobota, 12 kwietnia 2008
piątek, 11 kwietnia 2008
Kiosk
odkąd Polskę można kupić w każdym kiosku.
Podchodzę do zielonej budki i mówię:
-Polskę poproszę!
A kioskarka zaczyna mi nagle wywijać oberka
z Bogurodzicą na ustach
-Nie chce cepelii!-Krzyczę jej na to:
-Chce Polskę i tyle.
Ona brwi marszczy, coś cedzi pod nosem,
wyzywa od głupków.
Ja na to:
-Dziękuje!
Kalifornikacja(nie ma nic wspólnego z serialem, którego odcinek-pilot kiedyś oglądałem na ścianie)
Wyciągnięty kciuk zauważyłem. Resztę też, ale po chwili. Twarz ładna. Reszta ładnie ubrana. Włożona w ciekawe ciuszki. Przy nodze stojący plecak o pojemności 80 litrów. Granatowy. Stelaż wbudowany. Po prawej stronie pole golfowe z dołkami i bogatymi typami. Po lewej pagórki zielone i owce szare. Ona jest pomiędzy. Opakowana gustownie. Opakowana jak bombonierka imieninowa położona przy wódce i coli. Reszta śpi. Ja decyduję. Hamulec. Dwadzieścia mil do Londynu, a ona opakowana jak przesyłka z książkami.
- Gdzie jedziesz? - patrzę na opakowanie. Dziecko ze mnie ogromne. Spod rękawów wystaje ciało opalone. Okulary odbijają moją bladą twarz. Ona poprawia włosy.
- Widzisz wieżowce? Tam, wyrastają z horyzontu - pokazuje palcem, może nawet bardziej paluszkiem przed siebie. Przed sobą. Przede mną. Przed nami nie ma nic oprócz zieleni.
- Widzę - kłamię, nie mam innego wyjścia - wsiadaj! - ona potulnie słucha i wskakuje. Plecak zostawia przy drodze, pewnie był z tektury. Może nawet go tam nie było. Marka przerzuciłem do tyłu, na resztę chłopaków śniących o wódce smacznej i pomarańczach. Milczymy już dobrych kilka godzin. Od jej paluszka skierowanego w stronę zieleni nie było żadnego słowa. Włączyłem muzykę, żeby za bardzo siebie nie krępować, a ją może rozluźnić. Chciałbym, żeby mi o wszystkim opowiedziała. O pierwszym pocałunku. O pierwszym razie. O pierwszej wódce. O tym, dlaczego nosi okulary i czy to są plusy czy minusy. Jakiej słucha muzyki? Chętnie bym się tego dowiedział. Marek z tyłu mruczy sobie coś pod nosem, pewnie śni mu się kula rozrywająca mózg.
- Może jedziesz do L.A? - nie wytrzymuję i pytam. Cholera, jak mi warga lata w prawo i w lewo. Czasem do góry.
- Nie, jadę trochę dalej na zachód - słucham jej. Skupiony i pełen uwagi, słucham. Wiem, że kłamie. Dalej na zachód się nie da. Tam jest już tylko ocean. Stajesz jakby na samiutkim krańcu świata.
32
Nic się nie dzieje. Łukasz stoi. Ja dopalam papierosa. Słońce nie chce zajść
33
Chyba się w niej zakochałem. Mieszkamy całą bandą w północnym Londynie. Trzeba przeczekać zamiecie i huragany stojące nam na drodze. Do Kalifornii droga zasypana śniegiem i skuta lodem. Samolot przeleciał nad nami strasznie nisko. Huk uspokoił mnie trochę. Mieszkamy w domku stojącym pośród innych, podobnych do siebie domków. Pięter maksymalnie trzy i cegła chyba czerwona. Zbliżają się święta i przyozdobiłem Pawłem choinkę. Oprócz Pawła ozdobą jest część Marka. Ta część, która jednak wypłynęła z niego gdzieś w Niemczech. Nasze pierwsze wspólne święta. Usiedliśmy sobie całą ekipą i zaśpiewaliśmy kilka kolęd. Nawet Marek z choinki dawał trochę swojego wokalu. Wstaje z kieliszkiem i proponuje:
- Zaśpiewajmy razem coś Joy Division. Mogę zaproponować? Chyba, że macie jakiś pomysł na kawałek? - patrzę im głęboko w oczy. Po jej oczach tylko przejeżdżam.
- To proponuję…hmm… niech będzie Dead Souls - i zaczynamy śpiewać. Kolędować wszyscy razem, biorąc się pod ręce i bujając:
Someone take these dreams away
That point me to another day
A duel of personalities
That stretch all true reality
That keep calling me - they keep calling me
Keep on calling me - they keep calling me
Wychodzimy przed nasz domek. Razem z nią stoję, a z nieba śnieg na nas sypie. Ręce założyłem sobie z przodu. Zapętliłem. Ona stoi przede mną. Widzę dokładnie śnieg odkładający się na jej głowie. Główce. Jak tak stoję za nią, to zapominam powoli o Kalifornii. Wszystkie kręgi się kończą. Całe tłuste niebo nad stacją benzynową mam gdzieś, ale na pewno nie nad sobą.
- Fajnie, co? Myślałem, że jak nie ma na rozdrożach kapliczek, to śniegu też nie będzie - pierdolę głupoty i nic więcej. Nawiązuję kontakt. Nie mówię o dotyku, chodzi tylko o zwykłe komunikowanie, to chyba miłość.
- Lubisz mnie? - pyta z tym śniegiem na włosach. Muszę odpowiedzieć.
- Jakbym nie lubił, to bym nie gadał - kurwa mać, ale pierdolę od rzeczy. Zawsze tak samo, nic wprost. Uczucia zamknięte w tej pojebanej męskości. Tata nigdy nie mówił, że mnie kocha, najwyżej kazał wypierdalać z domu. Najwyżej, ale to już jest jakieś nacechowanie. Co najmniej nacechowanie, a to już blisko do uczuć.
- Jesteś dyplomatyczny - mija mnie i strzepuje z siebie śnieg. Na mnie wciąż pada. Siadam na schodach. Czuję na tyłku topniejący śnieg.
jakis tam inny fragment w pismie Red, a dokladniej w numerze grudniowym.
krótka oda do
Peja Rychu
zgasły wszystkie światła
czas założyć spiralę