niedziela, 29 czerwca 2008

Derrida nie dałby rady

w tym akurat miejscu analizuję tragedię
zgony i poezję Czechowicza
schowany po szyję w trawię
próbuję ogarnąć tętniącą szesnastkę
a wieża jakby wbita w sam środek
udaję boga
może po prostu zepsuty krzyż
jak można ogarnąć to wszystko
gdy telekomunikacja udaję
eschatologię
i zbawienie również

na zbawienie przyjdzie jeszcze czas
mówi
zbawieniem zajmiemy się po tym jak przestaną
rosnąć paznokcia
komórka jajowa się zatrzyma w połowie drogi
mówi

obetnij żabce nogę
zabij komara brutalnie
spuść wodę bezczelnie
obsikaj sobie spodnie
złóż ofiarę z siebie
kasownikowi
komunikacji
miejskiej
amen

Brak komentarzy: